• Profesor Michał Niedźwiedź. Londyn - relacja z mobilności.

          • 26.08.2021
            • Zbieram dokumenty do wyjazdu. Ze względu na covid robi się to skomplikowane.

               

              Żeby w ogóle mnie wpuścili do samolotu, muszę mieć m.in.

              • potwierdzenie szczepienia

              • wynik testu covid w języku angielskim i z pewnymi wymaganiami (mam nadzieję, że ten, który zrobiłem wczoraj, będzie zaakceptowany przez UK)

              • potwierdzenie rezerwacji i wykupienia testu covid po przyjeździe z oficjalnym numerem do wpisania w aplikacji rządowej

              • kilkustronicowy formularz lokalizacyjny wypełniony na stronach GOV UK (wypełniałem go z pół godziny, dużo tekstu, dużo informacji, podchwytliwe pytania czy znam konsekwencje, jakie mogą mnie spotkać gdy coś tam…)

              Przypomniałem sobie o ubezpieczeniu - to akurat jest tu najtańsze (bo za testy płaci się sporo) - w mBanku kosztowało mnie niecałe 100 złotych.

               

              A jeszcze dziś moje miejsce zakwaterowania - akademik LSE, który zarezerwowałem przez Booking.com (spałem w nim już wielokrotnie, fajna lokalizacja obok Tate Modern, pokoje 1-osobowe, łazienka na 2 pokoje, full english breakfast) przysłało mi taką informację:

               

              Dear Michal,

              As part of the Coronavirus (COVID-19) enhanced safety and hygiene measures, all guests must provide evidence of a negative COVID-19 test (lateral flow is accepted) result taken not earlier than 4 days prior to arrival to access the halls. 

               

              Jak jestem w Londynie zawsze chodzę do teatru. Teraz też kupiłem już 10 biletów (a myślę, że docelowo będzie drugie tyle) na różne przedstawienia. Tam też nieraz przestrzegają, że trzeba mieć dowód szczepienia, przyjść ileś minut wcześniej i różne takie - zobaczymy jak to będzie.

          • piątek 27.08.2021
            •  

              Dziś szkoła przyjmująca przysłała mi link do testu diagnozującego na ich platformie internetowej. 

               

              Test wypełniłem - uzupełnianie zdań odpowiednimi fragmentami, ze sprawdzeniem znajomości znaczenia słów, form gramatycznych, odpowiedniego użycia czasów itp. Prawdopodobnie wyląduję na B1 (tak się widziałem, ewentualnie odrobinę lepiej, gdzieś na granicy między B1 i B2), ale jeszcze ze mną będą rozmawiać osobiście już na miejscu i wtedy ostatecznie się okaże. 

              Zabrałem ze szkoły nasze erazmusowe gadżety z Witkowskim. 

              Prezentują się bardzo elegancko.

          • sobota 28.08.2021
            •  

              Na lotnisko w Balicach pojechałem pociągiem (ze zniżką nauczycielską - jedna z bardzo niewielu okazji, kiedy można wykorzystać legitymację nauczyciela). Przy nadawaniu bagażu posprawdzali mi wszystkie covidowe dokumenty, więc potem było już z górki.

              Przewoźnik jak widać tradycyjny, samolot zapełniony chyba w 100 procentach.

              Na London Stanstead trochę zaskoczenie - z paszportami EU ląduje się na bramkach automatycznych, po odstaniu w kolejce (kilkanaście minut) skanuję paszport, automat mnie rozpoznaje i to wszystko. Możliwe, że jakaś ichnia baza danych sprawdza w tym momencie, czy wypełniłem formularz lokalizacyjny itp. - bo nikt więcej nic ode mnie nie chciał. 

              Potem poszedłem do baraku na parkingu, gdzie zrobiłem sobie wykupiony wcześniej i wpisany w formularzu lokalizacyjnym Day 2 Test (test, który trzeba zrobić drugiego dnia po przyjeździe; było napisane, że drugiego dnia lub wcześniej, więc uznałem, że w dzień przyjazdu też się chyba liczy). W baraku, który wyglądał jak sypialnia robotników na budowie, najpierw pan Arab sprawdził moje wydruki z internetu, zapisał mi jakiś numer i dał mi kopertę z testem, a potem pan M… (sympatyczny, olbrzymi ciemnoskóry pielęgniarz) wszedł ze mną do kabinki wielkości przebieralni w sklepie i podłubał mi kijkiem w gardle i nosie. Najpierw jednak zapytał: Do You want a sticker? Nie rozumiałem, o co chodzi, więc pokazał, że ma przyklejoną naklejkę z uśmiechniętą buźką i zaoferował mi podobną…

              Szybko stamtąd zwiałem, cała podróż pociągiem ze Stansted do Londynu upłynęła mi na próbach (chyba udanych) zarejestrowania mojego testu na stronie internetowej pobierającej firmy - chyba mi się udało, ale wynik na razie nie przyszedł.

              Ze stacji Liverpool Street do akademika LSE (London School of Economy) poszedłem piechotą, bo to niecałe pół godziny. I tak byłem za wcześnie, więc zostawiłem bagaż i poszedłem zjeść obiad.

              Przy meldowaniu pan w hotelu chciał ode mnie wynik testu, ale zanim go znalazłem, zajął się kolejnymi osobami i nic nie musiałem pokazywać.

              Mieszkam na Southbank, zaraz obok Tate Modern, dwa kroki od Globe Theatre i Millenium Bridge. Przez okno widzę The Shard - najwyższy wieżowiec w Londynie. 

              Po południu poszedłem na spacer. 

              Wieczorem obejrzałem w National Theatre spektakl Paradise, oparty na Filokratesie Sofoklesa (tego tekstu wcześniej nie znałem, przeczytałem sobie przed spektaklem na czytniku). 






               





               

          • niedziela 29.08.2021
            • English breakfast:
















              Wreszcie dostałem oczekiwanego maila:

              Więc trochę nerwów odpadło.

               

              Rano pojechałem na mszę do Katedry Westminsterskiej. Rowerem.





























               

              A o 13:00 i 18:00 zaliczyłem dwa spektakle w zrekonstruowanym szekspirowskim Globe - Burzę i Jak wam się podoba. Trochę mnie to wymęczyło, bo miałem miejsca stojące. Ale warto.


               







               

          • poniedziałek 30.08.2021
            • Tak prezentuje się moja szkoła:

               

              Fajna lokalizacja, blisko British Museum. I całkiem nieźle przystosowany budynek.

              Po południu pojechałem (rowerem) do Camden Town. Najpierw pochodziłem sobie po sporym targowisku Camden Lock na terenie dawnych stajni końskich (konie m.in. ciągnęły barki pływające kanałami). Tam zjadłem azjatycki obiad

              Potem popłynąłem na 90-minutowy rejs kanałami - ze śluzowaniem, wodnymi tunelami, przepłynięciem przez ZOO. Ciekawe. 


              A wieczorem tradycyjnie teatr - tym razem sztuka Toma Stopparda Leopoldstadt, opowieść o rodzinie wiedeńskich żydów od roku 1899 do 1955. Ważne przedstawienie. 

              Siedziałem dość wysoko. Westendowe teatry mają swoją specyfikę. 

              Np. zwykle nie ma szatni (cały dobytek ludzie trzymają na kolanach lub na podłodze pod nogami), a miejsca często są upchane bardzo ciasno - w zasadzie nie ma jak się ruszyć. 

              No i są mocno rozbudowane w pionie - parter (stalls), i kilka poziomów balkonów (np. grand circle, royal circle i balcony). Ceny biletów bardzo mocno zróżnicowane w zależności od miejsca, widoczności itp. Potrafią np. mieścić się w zakresie od 20 do 150 funtów na to samo przedstawienie; najtańsze są często z tyłu na balkonie. Można czasem trafić na różne promocje - obniżki w internecie itp., dużo teatrów (w czasie pandemii jest to rzadsze) oferuje tzw. day seats - tanie miejsca w pierwszym rzędzie sprzedawane w dniu przedstawienia w kasie.


               

          • Wtorek 31.08.2021
            • Może trochę o szkole. W grupie mam 11 osób (przynajmniej tyle było jak na razie). Zajęcia prowadziła Dianne, pochodząca z Australii. I była w sali jedyną osobą wyglądającą na starszą ode mnie - pozostali uczestnicy wyglądają na ok. 20 lat Czasem ciężko to stwierdzić w maseczce, a podczas zajęć maseczki są obowiązkowe - w innej grupie był przypadek covid i wszyscy wylądowali na kwarantannie.

              Mam ludzi z Chile, Japonii, Arabii Saudyjskiej, Ukrainy, Izraela, Szwajcarii; możliwe, że jakiś kraj pominąłem. Dużo robimy w małych grupach (2-3 osoby). Bazując na otrzymanych od prowadzącej materiałach rozmawiamy na różne tematy, a przy okazji dostajemy komentarze odnośnie gramatyki, wymowy, słownictwa itp. Część osób stara się być bardzo aktywna i zadaje dużo pytań - widać, że mają motywację. Ja na razie pracowałem z dziewczyną z Izraela i z chłopakiem ze Szwajcarii.

              Jest więc w porządku. Jedyny stres to potencjalne zagrożenie covidowe. 

               

              W Krakowie jakieś wielkie deszcze, a tu całkiem porządna pogoda. Jest pochmurnie, ale raczej nie pada.

               

              Wieczorem w Arts Theatre obejrzałem współczesną sztukę Oleanna o oskarżeniu o molestowanie. 



               

          • środa 1.09.2021
            • Zajęcia się rozkręcają. Dziś robiliśmy dużo ćwiczeń z czasami przeszłymi. Ktoś z grupy zbierał numery telefonów, żeby założyć grupę na Whatsappie. Widać, że fajni, młodzi ludzie, bardzo zmotywowani.


              Widać, że ze względu na pandemię jest dużo mniej ludzi na ulicach. W weekend był większy tłok, w tygodniu w porównaniu do tego samego okresu roku w dawniejszych czasach jest raczej pustawo.

               

              Po zajęciach szybka pizza i krótki spacer, a potem dwa spektakle. Raczej słaby musical Pippin w Charing Cross Theatre (salka w podziemiach dworca Charing Cross), a wieczorem bardzo dobry spektakl o niewolnictwie Rockets and Blue Lights,  bazujący na historii związanej z malarstwem Turnera w National Theatre. Widać, że NT to jednak bardzo solidna firma. Ma teraz bardzo fajną stronę NT At Home, na której (odpłatnie) można obejrzeć nagrania całkiem sporej liczby spektakli z ostatnich lat.








               

          • czwartek 2.09.2021

            • W szkole dziś dużo ćwiczyliśmy m.in. używania zwrotu used to.

              Pisaliśmy też krótką pracę - opis jakiegoś wydarzenia z użyciem różnych form czasu przeszłego.

              Na zdjęciu nasza prowadząca Dianne.


              Po zajęciach szybki przejazd rowerem do Barbican Centre na spektakularny i bardzo obecnie popularny tutaj musical Anything goes, którego akcja dzieje się w latach 30 XX wieku na transatlantyku płynącym z Nowego Jorku do Londynu.

              W przeciwieństwie do powiktoriańskich ciasnych teatrów westendowych Barbican ma dosyć nowoczesną salę z komfortowymi (zwłaszcza jak na londyńskie warunki) siedzeniami na dużej widowni.

              Wieczorem już ostatkiem sił dotarłem do Globe na 12 Night (polski tytuł to Wieczór trzech króli) - dobrze zagrana komedia, ale ponad 2,5 godziny stania.





               

          • piątek 3.09.2021
            • Na zajęciach pisaliśmy coś w rodzaju testu z całego tygodnia. Głównie czasy przeszłe oraz słownictwo związane ze sportem. Dianne omawiała z każdym jego wczorajszą pracę - było to całkiem interesujące i fajne.

               

              Zaraz po lekcjach poszedłem do British Museum (jest niedaleko szkoły). Myślałem, że będzie problem z wejściem, ale okazało się, że jest mało ludzi. Powinno się mieć rezerwację z internetu, ale zostałem wpuszczony bez niej. Pochodziłem po różnych ekspozycjach przez godzinę. Niestety sale z Panteonem z Aten były zamknięte. Ale jest to ogromne muzeum, z wielkim bogactwem zasobów. Za każdym razem, gdy tam jestem, udaje mi się zobaczyć coś nowego.





              Na późny obiad pojechałem na targ w Camden Town. Zjadłem azjatycki streetfood i wybrałem się na spacer nad Regents Canal, w drugą stronę, niż przejażdżka statkiem tydzień wcześniej. Przeszedłem kilka kilometrów - do Islington Tunnel. Może w niedzielę uda się przepłynąć barką ten fragment, zobaczymy.

               

              Wieczorem tradycyjnie teatr - tym razem musical Came from away, oparty na wydarzeniach na Nowej Funlandii po uziemieniu tam kilku tysięcy pasażerów samolotów, które nagle wylądowały w małym miasteczku po atakach z 11 września 2001. Jak wszedłem i zobaczyłem scenografię, przypomniałem sobie, że już to widziałem jakieś 2 lata temu. Ale nie żałuję.

               

              A po spektaklu jeszcze spotkałem się w Soho z kilkoma osobami z kursu. W piątkowy wieczór jest tam jedna wielka impreza, ulice zagrodzone i zastawione stolikami itp.





               

          • sobota 4.09.2021
            • Mieszkam obok Tate Modern, więc rano poszedłem obejrzeć ekspozycję. Wejście bez smartfona z dostępem do internetu jest niemożliwe - trzeba wcześniej zarezerwować wejściówkę na daną porę i pokazać ją przy wejściu. Tate Modern to galeria sztuki współczesnej (nie jestem wielkim miłośnikiem), mieszcząca się w budynku dawnej elektrowni. Ciekawie zaaranżowana postindustrialna przestrzeń.








               

              Potem jeszcze dwa musicale. 

              Pierwszy - Tina - to historia kariery Tiny Turner. 

              Drugi natomiast - Be more chill - to historia ze świata licealistów. Opowieść o nastolatku, który chcąc poprawić swoją pozycję społeczną i zdobyć dziewczynę zażywa specjalną japońską pigułkę (aktywowaną po wypiciu Mountain Dew), zawierającą chip przejmujący kontrolę nad jego zachowaniami i sprawiający, że stanie się przebojowy, popularny. Coś w sam raz dla antyszczepionkowców.

               

              Oba spektakle zrobione profesjonalnie.  






               

          • niedziela 5.09.2021
            • Rano pojechałem na mszę, tym razem do drugiej katedry katolickiej w Londynie - na drugim brzegu Tamizy (blisko mojego miejsca zamieszkania). Nie chciałem ryzykować przejazdu do katedry w Westminster, bo dziś odbywała się jakaś duża impreza biegowa, co oznacza paraliż miasta (parę razy przeżyłem w Londynie np. maratony).

              Potem zrobiła się piękna pogoda, więc w ogrodach Imperial War Museum przeczytałem szybko Romea i Julię, przed spektaklem w Globe Theatre (to już ostatnia moja wizyta w Globe w tym roku).




               

              Trafiłem na przedstawienie w wersji przygotowanej dla osób z zaburzeniami emocjonalnymi (tu próbują dbać o różne mniejszości; są np. przedstawienia tłumaczone na język migowy, z napisami, albo np. z audiodeskrypcją na słuchawkach dla niedowidzących i niewidomych). Oznaczało to, że w niektórych momentach aktorzy wrzucali komentarze związane z mającymi się pojawić sytuacjami przemocowymi itp. (wyświetlały się też one na ekranie) - np. przed kwestiami Kapuletich pojawiła się informacja o kulturze patriarchalnej i jej wpływie na ludzi, a przed samobójstwami Romea i Julii komentarz o tym, że samobójstwa to główna przyczyna zgonów do 35 roku życia. Na koniec w trakcie braw poinformowano o organizacjach wspierających osoby depresyjne.

               

              Po południu zaliczyłem jeszcze musical Andrew Lloyda Webbera w London Palladium, jednym z najsłynniejszych i największych londyńskich teatrów (ponad 2300 miejsc). Było to ostatnie przedstawienie produkcji Joseph and the Amazing Technicolor Dream Coat - biblijna historia Józefa sprzedanego Egipcjanom przez swoich braci. Ogromne emocje widowni, a część aktorów na koniec się popłakała ze  wzruszenia, że kończą ważny etap swojego życia artystycznego. Widać, że publiczność i artyści są bardzo spragnieni teatru na żywo. 

               


              Może jeszcze ciekawostka z Regent Street. Ta jedna z ważniejszych ulic handlowych została w czasie pandemii zwężona - tzn. zwężono pasy dla samochodów, znacznie poszerzając miejsce dla pieszych.

              A przejścia przez jezdnię bywają pomalowane w różny sposób:
































               

          • poniedziałek 6.09.2021
            • W grupie na zajęciach sporo zmian. Zostało chyba 6 osób z poprzedniego składu, a 6 jest nowych.

              Dziś zajmowaliśmy się m.in. czymś, co po polsku nazywa się chyba strona bierna.

               

              Po zajęciach przeszedłem się m.in. do Hyde Parku. Duży obszar zielony w samym środku Londynu. Trochę zwierząt, m.in. wiewiórki (szare, nie rude) i gęsi. Kilka lat temu były też napływowe zielone papugi, ale teraz żadnych nie spotkałem. Możliwe, że je wyłapali jako gatunek obcy. 







              W Hyde Parku jest galeria sztuki Serpentine, obok której każdego roku inny artysta projektuje pawilon służący jako letnia kawiarnia.  

              Wieczorem byłem na sztuce Indecent w dawnej fabryce czekolady, zaadaptowanej na teatr, 5 minut od mojego hotelu. Dużo wątków polskich, bo spektakl opisuje perypetie związane z wystawieniem sztuki napisanej przez Szaloma Asza w jidisz - polski tytuł to Bóg zemsty. Przedstawienie wywołało skandal na Brodwayu ze względu na silnie zarysowane w nim wątki lesbijskie. Oj, nie spodobałoby się naszym obecnym władzom. I w latach trzydziestych też się nie podobało nowojorskim ortodoksom.

              A już za parę dni trzeba będzie wracać do domu.




               

          • wtorek 7.09.2021
            • Na zajęciach rozmawialiśmy o filmach. Na początku wydawało mi się, że nie będę miał wiele do powiedzenia, bo generalnie bardzo nie lubię kina głównego nurtu - produkcji z Hollywood itp. Ale okazało się, że jeden z wątków dotyczył Listy Schindlera, więc pojawiły się akcenty krakowskie.

              Kilka zdjęć z miasta:

              Gdy Anglicy - zwłaszcza w porze lunchu - widzą kawałek trawnika, zaraz robią z niego użytek - tutaj na Soho Square w samym centrum Londynu.

               

              W Londynie jest dużo pomników związanych z wojnami toczonymi przez imperium brytyjskie. Ten na zdjęciu poświęcony jest zwierzętom, które służyły i straciły życie podczas wojen. Napis na pomniku mówi m.in.: They had no choice.


               

              Przy Marble Arch, na rogu Hyde Parku, powstała tego lata sztuczna góra, obsadzona trawą, a nawet niedużymi drzewami. Konstrukcja to wielkie rusztowanie, a wewnątrz znajduje się instalacja wykorzystująca efekty świetlne i lustra.

               

              Widok ze szczytu:





              Wieczorem w Bridge Theatre obok Tower Bridge obejrzałem sztukę Bach & sons - tematyka zgodna z tytułem.




















               

          • środa 8.09.2021
            • Na kursie m.in. kontynuowaliśmy tematy bazujące na filmach. Pisaliśmy też krótką pracę - recenzję z wybranego filmu wg omówionego wcześniej schematu. Było też trochę o słownictwie i pojęciach związanych z kontami w mediach społecznościowych.

              Potem szybki obiad (wziąłem na wynos z China Town) i popołudniowe przedstawienie w Adelphi Theatre. Obejrzałem bardzo popularny (trudno o bilety) misical Back to the Future, adaptację znanego mi z dzieciństwa filmu SF Powrót do przyszłości - o podróżach w czasie. Bardzo dużo przedstawień widziałem, w różnych miejscach, ale tutaj użyte środki i efekty specjalne dały naprawdę niesamowity rezultat.


              Ciekawostka z ulic. Parę lat temu miało miejsce kilka zamachów na londyńskich mostach - zamachowcy rozjeżdżali ludzi samochodami. Od tego czasu podjęto różne środki ostrożności. 

              W tym momencie typowy most w Londynie wygląda tak, że pasy ruchu dla samochodów zostały zwężone, a piesi i rowerzyści są odgrodzeni mocną betonową lub metalową barierą. Co ciekawe, zaraz za mostem wszystkie ograniczenia znikają.





              Wieczorem na Leicester Square widziałem tłumek fotografujący gwiazdy filmowe przed jakąś premierą. Zrobiłem nawet zdjęcia dwojga aktorów, ale nie mam pojęcia, kto to jest.


              Dzień zakończyłem obejrzeniem niezbyt rewelacyjnej sztuki obśmiewającej przywary rodziny panującej - The Windsors: Endgame w Prince of Wales Theatre (Prince of Wales był zresztą jednym z bohaterów). Scenariusz bazował na serialu telewizyjnym z brytyjskiej telewizji.


               

          • czwartek 9.09.2021

            • Rano jak zwykle zajęcia w LSI. Dużo pracy w grupach, rozmowy na zadane tematy. Zadaliśmy Dianne dużo pytań o angielską wymowę, która wielu osobom sprawia trudności.

              LSI, czyli szkoła, w której się uczę, ma swoje filie w wielu miejscach na świecie.



              Dziś obejrzałem dwa musicale. Po południu w dużym i mającym wyjątkowo wygodną widownię Dominion Theatre byłem na Prince of Egipt. 

              Okazało się, że to po prostu historia Mojżesza do momentu wyjścia z Egiptu.



              WIeczorem w Criterion Theatre, mieszczącym się na uznawanym często za centralny punkt miasta Piccadilly Circus, widziałem musicalową adaptację znanego francuskiego filmu Amelie. Ciepły spektakl dobrze oddający klimat filmu.











               

          • piątek 10.09.2021

            • Dziś podczas zajęć bardzo dużo rozmawialiśmy między sobą i z prowadzącą Dianne. Omawialiśmy np. przepisy i zwyczaje związane z zawieraniem związków małżeńskich w krajach, z których pochodzą uczestnicy kursu. Mówiliśmy o kilku rzeczach, które część osób zaskoczyły podczas pobytu w Londynie. 

              No i na koniec otrzymałem certyfikat ukończenia mojego kursu.

              Drugą część dnia przeznaczyłem na muzea.

              Najpierw poszedłem na Trafalgar Square do National Gallery (znowu przed wejściem zabawa ze skanowaniem kodów, zakładaniem konta na stronie, zdobyciem i okazaniem przy wejściu darmowych wejściówek. Dużo osób miało z tym problem. 

               

              Parę obrazów z galerii.

              Po pierwsze jedyny chyba w Londynie obraz Hieronima Boscha z Chrystusem w koronie cierniowej. 





              Piękny koń, nie pamiętam nazwiska malarza.

              Słoneczniki - tu z kolei autor jest oczywisty.

              Ambasadorów Hansa Holbeina młodszego pokazywano kiedyś na jednej z konferencji dla nauczycieli matematyki jako przykład zastosowania pewnego przekształcenia geometrycznego - anamorfizmu. Chodzi o obiekt w dolnej części obrazu, który należy oglądać patrząc z boku.

              Po wizycie na Trafalgar Square pojechałem rowerem wzdłuż Tamizy do Tate Britain - oddziału Tate zawierającego dzieła sztuki brytyjskiej. Myślę, że najważniejsze w tym muzeum są obrazy Williama Turnera.


              A na zakończenie dnia i teatralnej części tego pobytu disneyowska produkcja Mary Poppins w Prince Edward Theatre. Mary Poppins ma również swój pomnik na Leicester Square wśród innych znanych bohaterów filmowych.



              W piątkowy wieczór ulice na West Endzie są wypełnione ludźmi.






               

          • sobota 11.09.2021

            • Wróciłem do domu. Rano krótki spacer w okolicy mojego hotelu (m.in. katedra anglikańska Southwark i lokalny targ Borough Market).




              Potem piechotą poszedłem na Liverpool Station (poniżej 30 minut), skąd pociągiem dojechałem do Stansted Airport. No i po dwóch godzinach lotu przywitałem lotnisko w Balicach.